MISSION IMPOSSIBLE TEAM

MISSION IMPOSSIBLE TEAM

czwartek, 7 marca 2013

Pierwsza myśl jest najlepsza....

    W styczniu nabiegałem 150 kilometrów. Jak na moje wolne zasoby czasowe to całkiem sporo.  Luty prezentuje się jeszcze lepiej.  Do 20 mam już 168 kilometrów.  I właśnie dwudziestego lutego cały misterny plan przygotowania do pierwszego maratonu wzięli diabli.
   Jak wychodziłem z domu pogoda była świetna do biegania. Delikatny mrozik, bezchmurne niebo pełne gwiazd, zero wiatru. Po drugim kilometrze zerwał się wiatr. Zrobiło się nieprzyjemnie. Piętnaście minut później niebo zrobiło się ciemne i zaczął sypać delikatnie śnieg. Kilka minut i była już porządna burza śnieżna. Rzut oka na zegarek. 6 kilometrów zrobione. Za kilometr skręt w drogę do domu i kończę na dziś. Dobiegam do skrzyżowania i już mam skręcać gdy nachodzą mnie głupie myśli. 
"A może by tak dokręcić jeszcze te trzy kilometry. Nie no, miałeś kończyć.  Kończyć jak się fajnie biegnie. Kończ chłopie. Nie. Biegnę dalej. "
Jak pomyślałem tak zrobiłem. Miała być dziesiątka i będzie. Pik. Jest ósmy kilometr. Teraz jeszcze tylko zawrotka i z powrotem do domu. I jak mnie nagle krawężnik nie walnie w kolano. Skurczybyk wziął mnie z zaskoczenia..... Chwila. Krawężniki nie atakują ludzi. To ja się poślizgnąłem i przewróciłem. Ale jak to tak. Dlaczego tak boli. Aaaaałaaaa. Kolano spuchło do rozmiarów arbuza. Pozbierałem się z drogi ale nie dam rady iść,  a skakanie na jednej nodze przez dwa kilometry po śniegu też jest ryzykowne. Nie mam wyjścia. Muszę dzwonić po MPP. 
    W domu MPP najpierw mnie opierniczyła za moją głupotę poużalała się nad moim losem, potem wysmarowała kolano altacetem, owineła bandażem elastycznym i kazała się modlić, żeby to było tylko stłuczenie a nie coś poważniejszego. Bo inaczej to ona mi dopiero pokaże... 
Po kilku dniach mogłem już w miarę normalnie chodzić, a po dwóch tygodniach opuchlizna znikła. Niestety dostałem zakaz intesywnych treningów na najbliższy miesiąc więc już wiem, że Półmaratonu Marzanny nie pobiegnę. A miał to być generalny sprawdzian przed maratonem. Ale dam radę. Cracovio nadchodzę...