MISSION IMPOSSIBLE TEAM

MISSION IMPOSSIBLE TEAM

piątek, 30 listopada 2012

Plany... plany i marzenia...

   Listopad. Zero startów. Same treningi. A jak się biega treningowo to czasu dużo na przemyślenia. A jak się za dużo myśli to człowiekowi różne głupoty do głowy przychodzą. I tak powstał mój wstępny plan startowy na 2013 rok.
  Większość moich startów będzie się pokrywać z startami Damiana. Po naradzie okraszonej nutką chmielu uznaliśmy, że we dwóch zawsze raźniej i łatwiej namówić rodzinę na wspólny wyjazd. Co cztery głowy do kibicowania to nie żadna.
   Pierwszym planowanym startem będzie Półmaraton Marzanny (marzec), który jest miesiąc przed planowanym maratonem (kwiecień). Mądre głowy powiadają, że dobrze jest się tak sprawdzić i można opracować taktykę na 42195 metrów. Maraton to Cracovia. Bo na "swoim podwórku" zawsze można liczyć na większe wsparcie kibiców i więcej znajomych twarzy na trasie, a przy pierwszym starcie takie psychologiczne wsparcie jest ważne.
    Nie całe półtora miesiąca później (ostatni weekend maja) pierwszy hit sezonu. Bieg Rzeźnika. 80 kilometrów czerwonym, bieszczadzkim szlakiem. Niezliczone podbiegi i zbiegi. Będzie bolało. Drugi hit to Bieg 7 Dolin (wrzesień) na dystansie 100 kilometrów. Też będzie w górę i w dół. I też będzie bolało. Ale skoro się tu debiutowało to nie wypada nie być. Po Krynicy tradycyjnie Bieg Trzech Kopców. Mam z Marcinem rachunki do wyrównania ;). Na pewno trzeba będzie poprawić życiówkę na dyszkę, ale na razie nie wiem jeszcze gdzie... czas pokaże.

   I tyle z planów. Marzeniem jest by wszystkie się spełniły i bym na każdy bieg był przygotowany na 100%. A czy mądrym posunięciem jest porywać się na ultra z tak małym stażem biegacza - nie mnie oceniać.